środa, 24 lipca 2013

Rodział VII


*Perspektywa Harry’ego

Po tym jak napisał do mnie Louis, że jego tata szukał czegoś w jego szafce i to znalazł, wiedziałem, że będę miał przerąbane. Do tej szafki zaraz po tym jak niby wyszedłem włożyłem list wyjaśniający kim jestem i jakie niebezpieczeństwo grozi mu przebywając ze mną. Niestety się  nie dowie, bo już tego listu nie ma. Obawiam się, że będę musiał wyjechać jak najszybciej, ale najpierw sprawie, że jutrzejszy dzień dla Louisa będzie niezapomniany, a po tym zniknę już na zawsze.

*Perspektywa Louisa

Obudził mnie dzwonek o 6:30, żebym mógł uszykować się do szkoły. Wykonałem poranną toaletę, wziąłem torbę i zszedłem na śniadanie. W kuchni byli wszyscy oprócz ojca.
- Dzień dobry. – Przywitałem się.
- Dzień dobry synku. Jak się spało?
- W miarę dobrze. Mamo mam do ciebie prośbę. Czy mogłabyś wstawić mi zamek do drzwi od mojego pokoju? - Spytałem.
- Louis czemu chcesz mieć zamek w drzwiach. Przecież nikt ci nie wchodzi.
- Jesteś tego taka pewna? Wczoraj, gdy się kąpałem usłyszałem jak drzwi od mojego pokoju się otwierają. Szybko się wysuszyłem i ubrałem i zgadnij co zobaczyłem. Ojca grzebiącego w mojej szafce, po czym spytałem się czego szukał, on odparł, że już znalazł. Dlatego proszę kup mi zamek do drzwi i niech ktoś mi go zamontuje.
- Dobrze, będzie jak chcesz. - Odparła. Resztę śniadania zjedliśmy w absolutnej ciszy. Gdy wybiła godzina 7:30, odłożyłem talerz do zmywarki i wyszedłem z domu. Przy zakręcie już widziałem Harry’ego, który się kłócił z jakimś chłopakiem, którego widzę pierwszy raz na oczy. Podszedłem bliżej, ale gdy tylko tajemniczy zobaczył, że idę to odszedł. Gdy stałem już przed Harrym, chłopak mnie przytulił i pocałował w policzek.
- Cześć Lou.
- Hej Hazzuś. To jak idziemy do szkoły? - Spytałem.
- Właściwie kochanie to mam inne plany. Co ty na to abyśmy poszli na wagary i wybrali się do wesołego miasteczka?
- Harry sam nie wiem, nie chce opuszczać szkoły. Dopiero co się do niej przeniosłem i już wyciągasz mnie na wagary?
- No weź Louis nie daj się prosić. - Powiedział i zrobił oczka kota ze Shreka. Kiwnąłem głową i powiedziałem, żeby prowadził. Po drodze musieliśmy być bardzo ostrożni, żeby nie napotkać żadnego z nauczycieli bo byśmy mieli przerąbane.  Gdy dotarliśmy do wesołego miasteczka, Harry kupił nam bilety na wszystkie atrakcje i ruszyliśmy w kierunku domu strachów. Gdy siedzieliśmy już w przedziałach poczułem jak Harold się trzęsie.
- Harry, czy ty się boisz?

- Nie, czemu do ci przyszło do głowy?
- No, bo się cały trzęsiesz.
- A nie pomyślałeś, że jest mi może zimno?
- Fakt nie pomyślałem- Odparłem. Kolejka zaczęła ruszać. Gdy tak jechaliśmy w pewnym momencie wyskoczyła jakaś baba co niby miała uciętą głowę, którą trzymała w ręku. Usłyszałem jakiś pisk, który brzmiał strasznie kobieco. Zorientowałem się, że on nie należał do żadnej kobiety, tylko do Harry’ego. Z trudem powstrzymywałem się od śmiechu, ale w pewnym momencie nie wytrzymałem. Harry cały czas patrzył się na mnie jak na jakiegoś głupka, bo zaraz krzyczeć to ja się śmieję. Jak wyszliśmy z kolejki Harry mnie zatrzymał i powiedział..
- Co cię tak bawi hmm?
- Nie powiem, bo się obrazisz.
- Czemu myślisz, ze się obrażę. Wiesz, mogę się obrazić, gdy mi nie powiesz.
- No dobra rozśmieszyło mnie to, bo zacząłeś piszczeć jak baba haha. - Oznajmiłem i zacząłem się śmiać. Harry natomiast spalił się jak burak, a po chwili zaczął mnie gilgotać.
- Coś ty powiedział? Przeproś albo nie przestane.
- Czemu miałbym cię przepraszać jak to prawda.
- Wcale, że nie!
- Wcale, że tak!
- Nie!
-Tak!
- Nie!
-Tak!
- Skączyłeś już?
- Zdecydowanie tak- Powiedziałem i go przytuliłem. Chłopak trochę się zdziwił, ale oddał uścisk i ruszyliśmy w stronę kolejnych atrakcji. Dzień w wesołym miasteczku minął naprawdę dobrze. Nie obyło się bez wygłupów, lub lodów na głowie. Ale, wszystko dobre co się szybko kończy. Niestety musieliśmy wracać do domu, żeby nie było podejrzeń, że nie było nas w szkole. Tak jak zwykle Harold odprowadził mnie do skrzyżowania, po czym się pożegnaliśmy pocałunkiem. Oczywiście najpierw zobaczyliśmy czy nikt nas czasami nie zobaczy. Gdy dotarłem do domu od razu zostałem popchnięty na ścianę i poczułem mocny cios w brzuch.

Cdn..
 
 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
 
Siemka! Przepraszam, że nie dodawałam rozdziału, ale miałam małe problemy rodzinne. Rozdział jest krótki, za co bardzo Was przeprasza, ale naprawdę nie miałam czasu aby wymyślić dłuższy. Rozdział pisałam na biegu, bo obiecałam, że go dzisiaj dodam. Nie wiem kiedy pojawi się następny, za co już od razu Was najmocniej przepraszam. W sierpniu mam egzaminy poprawkowe, więc czeka mnie dużo nauki :(
Mam nadzieję, że rozdział się podoba i czekam na komentarze. Jak będą 4 komentarze to pojawi się kolejny rozdział,bo już go napisałam. Dziękuję również za wszystkie komentarze pod moimi rozdziałami, one mnie motywują do dalszego pisania. Naprawdę dziękuję i dobranoc ;*
Jak macie jakieś pytania to pytajcie na asku: http://ask.fm/Directionerka0
Mój tt : https://twitter.com/equalswallows

 

 

3 komentarze:

  1. Rozdział bardzo fajny :) czekam na nexta z niecierpliwoscia

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowne kochana ;*
    pisz dalej , bo robisz to świetnie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak przy okazji zapraszam na mojego bloga , dopiero zaczynam :/

      http://the-worst-behind-us.blogspot.com/

      Usuń