sobota, 13 lipca 2013

Rozdizał IV


Idę jakiś ciemnym korytarzem nigdy w tym miejscu nie byłem. Zauważyłem jakieś duże drzwi, zza których słychać płacz. Bez wahania otwieram je i widzę go tam, siedzi schylony szlochając. Kiedy tylko usłyszał  jak wszedłem, odwraca się w moją stronę i jedynie co widzę o kolor jego tęczówek, które ze wspaniałej zieleni zamieniły się w czerwień. Wycofuję się. Jednak cos mnie zatrzymuję, stoi za mną patrzy na mnie tym swoim wzrokiem, jego tęczówki powróciły do poprzedniego koloru. Wyciąga do mnie swoją dłoń, a ja do niego swoją. Prawie się łączą, jednak coś mnie od niego odpycha. Odwracam się i widzę jego - osobę którą strasznie nienawidzę. Słyszę strzał.
- HARRY NIE !!!! – Krzyczę z całej siły jedynie co widzę przez łzy to ciało chłopaka opadające na ziemię. W oddali widzę oddalającego się mojego ojca. Wstaje i próbuję się ruszyć, ale nie mogę.
- LOUIS ŚNIADANIE ! – Ze snu wyrwał mnie głos matki. Co ten sen oznacza? Co w śnie robił mój ojciec? Zwlekam się z łóżka i idę otworzyć okno. Wyglądając widzę po drugiej stronie Harr’ego uśmiecha się do mnie. Odpowiadam mu tym samym i odchodzę od okna, sięgam z szafki ciuchy na dzisiaj i idę wykonać poranną toaletę. Gdy wyszedłem z łazienki złapałem swój telefon oraz torbę i zszedłem na dół, gdzie moja kochana rodzinka jadła posiłek. Przywitałem się z nimi krótkim „Dzień dobry” i usiadłem do stołu. Wszyscy patrzyli się  na mnie jakoś pocieszająco, nie wiem o co chodzi, ale coś mi się wydaję, że zaraz się dowiem.
-Louis kochanie, przyjeżdża dzisiaj twój ojciec, żeby się z Wami zobaczyć.- Oznajmiła rodzicielka.
- Ja nie mam ojca!! – Warknąłem.
- Louis nie mów tak, on chciał dobrze musisz w końcu mu wybaczyć.
-Gówno muszę!! On dla mnie nie istnieje. Jest śmieciem i sukinsynem, który boi się wziąć odpowiedzialność za swoje czyny! Co może nie mam racji?!! - Zacząłem krzyczeć.
- Ale Louis proszę.- Błagała.
- Nie mamo, nie pogodzę się z nim. Nie po tym co zrobił, a teraz idę do szkoły zadzwoń jak od nas pójdzie! - Oznajmiłem i już odchodziłem od stołu, gdy mama się odezwała. To co usłyszałem zwaliło mnie z nóg .
- Synku on się do nas przeprowadza na jakiś miesiąc. Ma tutaj jakąś pracę, a nie ma gdzie się zatrzymać. Proszę Louis bądź dla niego miły.
- Chyba sobie żartujesz?!! Nie będę z nim mieszkał pod jednym dachem, nie po tym co zrobił!- Wykrzyknąłem i wybiegłem z domu. Biegnąc nie, rozglądałem się jedynie co usłyszałem to pisk opon i, ze coś w szybkim tempie odpycha mnie od samochodu. Otwieram oczy i widzę Harr’ego zatrzymującego samochód.
- Co do cholery?- Spytałem widząc lokowatego idącego w moją stronę. – Jak to zrobiłeś? Jesteś jakimś super bohaterem czy coś?- zacząłem zadawać pytania. Harry jedynie się zaśmiał i poklepał mnie po ramieniu.
-Lou chyba za mocno uderzyłeś się w głowę.- Oznajmił patrząc w moje tęczówki.
- Ale, ty zatrzymałeś ten samochód, byłeś taki silny.- Zacząłem tłumaczyć.
- Tak zdecydowanie za mocno uderzyłeś się w głowę. Chodź zabiorę cię do mnie opatrzę ci ranę, a potem pójdziemy do szkoły. - Nawet nie dał mi się odezwać, pomógł mi wstać i w ciągu 5 minut znaleźliśmy się przy drzwiach jego domu. Chłopak otworzył je i wpuścił mnie do środka. Zaprowadził mnie do kuchni, po czym wyszedł i wrócił z apteczką. Wylał wodę utlenioną na wacik i przyłożył do mojej rany
-Auć!- Syknąłem. - Może tak trochę delikatniej co?- Spytałem.
- Przepraszam księżniczko, ale chyba jakoś trzeba oczyścić ranę co nie?- Powiedział. Gdy wyczyścił moją ranę. Poszliśmy do jego pokoju, który znajdował się na górze. Był w kolorze niebieskim, na środku pokoju stało  duże łóżko, a przy nim lampka nocna. Przy ścianie stała duża półka z książkami, koło niej było biurko. Nad biurkiem wisiał telewizor. Rozmyślenia przerwał głos Harr’ego.
- Więc, co się stało Louis, że prawie co się zabiłeś?
-Mama mi powiedziała, że wprowadza mój ojciec na jakiś miesiąc, bo ma tutaj jakąś pracę, którą musi wykonać, a nie ma gdzie się zatrzymać.
- A tobie się ten pomysł nie podoba co? - Zadał pytanie.
- Aż tak to widać? – Skinął głową. - On nie jest moim ojcem Harry, prawdziwy ojciec nie zostawia rodziny w tak trudnej sytuacji w jakiej była nasza. Nigdy mu tego nie wybaczę, nigdy.- Poczułem jak łza spływa po moim policzku. Chłopak położył kciuk na moim policzku i starł łzę. Nasze spojrzenia się spotkały, zaczęliśmy się do siebie zbliżać, zbliżać, gdy nagle nasze usta się ze sobą złączyły. Trwaliśmy przez chwilę,  w krótkim pocałunku po czym się od siebie odsunęliśmy. Nasze twarze były zaskoczone. Przez jakiś czas nikt się nie odzywał. Harry postanowił to przerwać.
- Louis to nie powinno się wydarzyć. Przepraszam po prostu straciłem kontrolę.
-  Też tak uważam, może będzie lepiej jak już pójdę. - Powiedziałem Harry już wstawał, ale zatrzymałem go. - Sam trafię do drzwi, spotkamy się w szkole. - Odparłem i wyszedłem. Przez całą drogę myślałem o pocałunku. To się nie powinno zdarzyć, nikt nie może dowiedzieć się mojej tajemnicy nikt nawet Harry. Chociaż to będzie trudne bo coś czuję, że się zakochałem.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
Siemka! Witam Was z 4 rozdziałem, mam nadzieję, że wam się podoba. Dzisiaj zacznę pisać następny, więc może jutro się pojawi. Bardzo Was proszę o komentarze, bo dużo one dla mnie znaczą. Jak myślicie jaką Louis może mieć tajemnice? Macie jakieś pomysły?
 
 

 

3 komentarze:

  1. Kobieto masz talent, pisz dalej bo nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prosze, prosze, prosze wstaw ten 5 rozdział :))))

    OdpowiedzUsuń