niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział I


Dzisiaj nastał ten dzień, w który wraz z moją mamą Jay i moimi siostrami Lottie, Fizzy, Daysi i Phoebe przeprowadzamy się do miasteczka Dallas. Moja mama znalazła tam dobrze płatną pracę ponieważ w domu nam się nie przelewało.  Zamieszkamy tam u mojej babci Charlotte, która jest najwspanialszą kobiet ą na świecie.  Zawsze mogę jej o wszystkim powiedzieć, to właśnie ona zna moją największą tajemnicę, o której jeszcze nikt nie wie.  Niestety musze zostawić  tutaj moich wszystkich znajomych, za którymi będę bardzo tęsknił, ale co zrobić.  Moje przemyślenia przerwał głos mamy:

- Louis chodź już bo się spóźnimy na lotnisko.

- Już idę chwila!- Krzyknąłem łapiąc za walizkę, rozejrzałem się po pokoju i zszedłem na dół. Wszyscy byli już ubrani, a taksówka stała na zewnątrz. Będzie mi tego domu bardzo brakowało. Spędziłem tu całe swoje dzieciństwo, a teraz wszystko będę zaczynać od nowa. Oczywiście u babci mam kilku znajomych, ale to nie to samo co tutaj.

- Zobaczysz synku, nie będzie aż tak źle. Podobno Niall nie może przestać o tobie gadać. – Powiedziała rodzicielka chichocząc cicho. Tak, no właśnie Niall. Niall to jest mój kolega, który mieszka dwa domki od babci, zawsze jak przyjeżdżałem na wakacje to chodziliśmy grać w piłkę nożną. Jedyną jego wadą  jest to, że dużo gada, a jedzenie wchłania kilogramami.  Zanim się zorientowałem siedziałem już w samolocie koło Lottie, która nie wyglądała na bardzo zadowoloną. Jest jej trudno zostawić przyjaciółki, z którymi spotykała się praktycznie codziennie.

- Zobaczysz Lottie będziesz miała nowe koleżanki, nie przejmuj się. – Powiedziałem i ją przytuliłem. Zawsze dbałem o moje siostry, jako jedyny mężczyzna w domu musiałem sprawić aby czuły się bezpiecznie.

- Wiem, Lou. Wiem, ale co jeśli tam mnie nie polubią bądź będą mnie obrażać. Boję się Lou - Powiedziała. Poczułem jak jej łzy moczą moją koszulkę.

- Ciii, biedroneczko, nie płacz. Zobaczysz polubią cię, bo przecież ciebie nie da się nie lubić. Jesteś miła, zabawna i bardzo mądra. zaufaj mi. - Powiedziałem i pocałowałem ja w czoło.

- Dziękuję Louis jesteś najwspanialszym bratem na świecie. - Powiedziała i jeszcze bardziej się we mnie wtuliła.

- Proszę zapiąć pasy przystępujemy do lądowania. -  Usłyszałem głos stewardessy i jak reszta pasażerów wykonałem jej polecenie.

 

Lot minął bezpiecznie. Obyło się bez zbędnych turbulencji. Tak jak większość pasażerów opuściłem maszynę i wsiadłem do autobusy, który miał zawieść nas pod drzwi lotniska. Później odebraliśmy nasze bagaże i w oddali zauważyłem moją kochaną babcię. Mimowolnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Szybko do niej podbiegliśmy i jako pierwszy obdarowałem ją ciepłym uściskiem.

- Boże Louis jak ty urosłeś i wyprzystojniałeś wnusiu. -  Powiedziała szczypiąc moje policzki, nigdy nie lubiłem gdy tak robiła i za pewne nie tylko ja.

- Oj babciu nie przesadzaj.- Powiedziałem i odsunąłem się żeby mogła się przywitać z rodziną . Gdy już skończyli wyszliśmy z lotniska i weszliśmy do jej samochodu. Po jakiś 20 minutach drogi byliśmy na miejscu. Nic się tam nie zmieniło, jak zwykle cały ogródek był pełen kwiatów o przeróżnych barwach i figurek, które kupowała na targach. Charlotte lubiła pracować w swoim ogrodzie, a rośliny traktowała jak swoje własne dzieci. Kiedy przyjeżdżałem z odwiedzinami zawsze byłem gotów aby jej pomóc.
- Dobrze kochani wejdźcie do środka, i rozgośćcie się. Ja zaraz zrobię herbaty i poopowiadacie co tam u was. - powiedziała babcia znikając w kuchni.
- To ja pójdę zanieść moje bagaże do pokoju i się rozpakuje. - Powiedziałem i ruszyłem na górę. Drzwi do mojego pokoju były całe białe w paski, a na nich widniał napis „Louis”. Otworzyłem je i od razu w oczy rzuciło mi się moje stare łóżko na którym spałem, gdy przyjeżdżałem do babci na wakacje. Na ścianach wisiały plakaty The Fray. Po jednej stronie  łóżka stała mała lampka, a po drugiej mała półeczka, na której stało moje zdjęcie i Nialla. W rogu pokoju znajdował fotel a koło niego półka z książkami i różnymi gratami, które zbierałem w dzieciństwie. W drugim końcu pokoju stało biurko, a na nim komputer. Sięgnąłem po walizkę i zacząłem rozpakowywać rzeczy do wszystkich szafek. Po pewnym czasie  byłem już rozpakowany i postanowiłem, że się trochę zdrzemnę. Położyłem się na łóżku i zasnąłem.
Jest bardzo ciemno, nie wiem gdzie jestem jedynie co widzę to drzewa i osobę która szybko zmierza w moją stronę. Próbuję uciec, ale coś jakby przykleiło mnie do ziemi, krzyczę ile mogę. Czuje, że zaraz głos mi wysiądzie, łzy zaczynają mi spływać mi po policzkach. Bardzo się boję. Osoba jest bardzo blisko mnie, coraz bliżej i bliżej z oddali widzę tylko fryzurę loków i czerwone oczy. Jest coraz bliżej już dochodzi…(Bez skojarzeń ^^)
- Louis kolacja! - Szybko się zerwałem i rozejrzałem po pokoju. Ufff. To był tylko sen, tylko głupi sen. -Zacząłem mówić do siebie. Wstałem i zszedłem na dół gdzie rodzina siedziała przy stole i jadła posiłek.
- Kochanie co ty taki blady jesteś? Wystraszyłeś się czegoś? - Spytała babcia.
- Nie, miałem koszmar, ale już wszystko okey. - Odpowiedziałem i zacząłem konsumować spaghetti. Po zjedzonej kolacji postanowiłem, że posprzątam i tak zrobiłem. Zmywając naczynia wyjrzałem, przez okno.  To co tam zobaczyłem wystraszyło mnie. Poczułem jak momentalnie ciarki przeszły mi po plecach. Na wprost mojego okna  stał chłopak z mojego snu i się we mnie wpatrywał.
- O nie to nie możliwe, to się nie dzieje naprawdę. Louis obudź się no już. – Zacząłem gadać do siebie i się szczypać. Miałem zrobić to jeszcze, ale ktoś mnie powstrzymał. Wystraszyłem się i zacząłem krzyczeć.
- Louis spokojnie, co się dzieję? - Usłyszałem zatroskany głos mojej matki
- On… On…. Tam jest. – Ledwo powiedziałem.
- Kto? I gdzie jest?- Spytała.
- Ten chłopak z mojego koszmaru, mamo. Stoi tam, na wprost okna. – Wskazałem miejsce.
- Skarbie, ale tam nikogo nie ma, musiało ci się przewidzieć. - Powiedziała i mnie przytuliła. Spojrzałem się w okno i go już nie było. Może naprawdę wariuję?
- Lou kochanie, jesteś jeszcze pewnie zmęczony idź się połóż skarbie. – Oznajmiła.
- Dobrze mamo dobranoc. - Powiedziałem i ucałowałem ją w policzek. Poszedłem na górę wziąłem prysznic i położyłem spać z myślą, że znowu przyśni mi się ten koszmar.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
Siemka! Witam Was z pierwszym rozdziałem mam nadzieję, ze się wam podoba i czekam na komentarze. Następny powinien się pojawić za góra 2 dni.
 
 

 

5 komentarzy:

  1. Wspaniale się zapowiada to opowiadanie :) Więc dzisiaj będzie 2 rozdział, tak? ♥
    + fajny dopisek ''bez skojarzeń'' haha xD jak tak napisałaś, to nie dało się bez skojarzeń ♥
    +Mam nadzieję, że rozdział będzie dzisiaj, bo jutro wyjeżdżam i 2 tygodnie nie będę miała internetu :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że ci się podoba. bardzo dziękuję za komentarz ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam ten rozdział i prolog. Ogólnie to cieszę się, że napisałaś, iż Louis ma jakąś tajemnicę, bo inaczej opowiadanie zaliczałoby się do tych wszystkich nudnych opowiadań o One Direction, w których nic nie ma sensu i są oklepane. Mam nadzieję, że wiesz, o czym mówię? Jak zwykle muszę się przyczepić do interpunkcji, ale nie martw się. To jest rzecz, której można się nauczyć, chociaż dużo ludzi ma z tym problem.
    Okej, więc czytam dalej.
    @awmylourry

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisteeeee boże wariuje hahahhahahahaha świetnie piszesz :3

    OdpowiedzUsuń